czwartek, 22 października 2020

Trawertynowe kaskady Kalwarii .

 22 pażdziernika . Zatrzymałem się koło Cudownego Żródełka i poszedłem, trawersując stromą skarpę w kierunku Huwnik . Już po chwili napotkałem zwalonego buka , a na nim dziesięć owocników sopłówki bukowej . 



Minąłem następnie Kaplicę z płaczącymi niewiastami i 200 m za nią stanąłem na brzegu głębokiego wąwozu . Jego dnem płynął strumień . Ściany, miejscami niemal pionowe , dno pokryte było kamieniami i trawertynem . Był on wszędzie na pniach , na głazach na dnie strumienia , który tworzył liczne kaskady i trzy niemal 1,5 metrowe wodospady . Jeszcze tyle trawertynu w okolicach Przemyśla nie widziałem . Szczególnie ciekawy jest około 60 metrowy odcinek w szczytowej części . Wreszcie też zobaczyłem prawdziwe żródło , w postaci dziury w ziemi , z której intensywnie wytryskiwała woda .










 

Miejsce jest wyjątkowo ciekawe, aczkolwiek trudno dostępne . Gdy się już nim nacieszyłem , dalej kontynuowałem swoją wspinaczkę . Zobaczyłem pod nogami dziwne kulki . Były to owoce kłokoczki , kilkaset okazów rosło na zboczu . Nie wiem czy stanowisko znane czy nieznane .


Ze skarpy roztaczał się , między drzewami ładny widok na Huwniki . 



Postanowiłem wracać trasą trochę niżej przy dolnej granicy lasu .

8 komentarzy:

  1. Piękny wąwóz, rozumiem że to na północ od "Płaczących niewiast. Kłokoczka była chyba podawana z rezerwatu “Kalwaria Pacławska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak , na północ , łatwo trafić , bo przecina całe zbocze , żródło i ten trawertynowy odcinek jest na samej górze blisko granicy lasu .

      Usuń
  2. O, takie źródło to moje wyobrażenie:-) musi gdzieś ten potok spływać do Wiaru, czy to gdzieś w pobliżu kładki?
    Podobnie wypływa ze ściany potok po drugiej stronie drogi, Makówka, dopływ Gruszowskiego. Ładny dzień miałeś:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Potok skręca w prawo i płynie potem wzdłuż głównej drogi dojazdowej do Kalwarii .

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale fajnie! Klimaty całkiem "z mojej bajki". Kalwarię mam w planach na rowerze na przyszły rok, jak nie zapomnę, to miejsce odwiedzę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Warto choćby po to aby się zmierzyć z kalwaryjskim podjazdem , końcówka z 25 stopni

    OdpowiedzUsuń
  6. Gminna wieść niesie, Piotrek, że masz za sobą próbę bicia rekordu podjazdów na kalwaryjskie wzgórze:-) siedem razy pod rząd to naprawdę niezły wyczyn:-) pozdrawiam serdecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadza się , nawet to opisałem w jednym poście . Po asfalcie to pikuś , prawdziwe górskie trasy rowerowe są nie do wyobrażenia , że rowerem można .

    OdpowiedzUsuń